strona główna
Białoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresach
Białoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresach
Białoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresach
Białoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresach
Białoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresach
Białoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresach
Białoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresachBiałoruś Litwa - rowerem po kresach

     Kogoś, kto choć raz zetknął się z tym uroczym krajem i sympatycznymi ludźmi, nie trzeba specjalnie namawiać, by ponownie odwiedził Białoruś.
Opisywana wyprawa jest kontynuacją ostatniego wyjazdu, który z przyczyn obiektywnych musiał zostać nieco skrócony. Tym razem w kręgu zainteresowań jest północno-zachodni obszar Białorusi obejmujący urocze tereny pojezierza Brasławskiego oraz południowo-wschodnia część Litwy z pięknym Wilnem.
Na realizację ponownego wyjazdu trzeba było czekać kilka lat. Tak jakoś się nie składało. W końcu nadszedł rok 2007. Byłem już bardzo zdeterminowany, by w tym roku zrealizować plan. Niestety okazało się że lato 2007 było nieciekawe. Często padał deszcz, z krótkimi momentami słonecznej pogody, która nie trwała dłużej, niż kilka dni. Praktycznie od czerwca siedziałem na sakwach w oczekiwaniu na zapowiedź dłuższego ocieplenia. Powoli zacząłem tracić już nadzieję, gdy synoptycy w połowie lipca zapowiedzieli nadejście upałów. Szybka decyzja, kupno biletu i już następnego dnia o 7 rano ruszyłem pociągiem bezpośredniej relacji Szczecin – Suwałki. Fajnie, okazało się że skład ma wagon rowerowy. W sumie wagon rowerowy okazał się być ciasnym pomieszczeniem na rowery z zaadoptowanych dwóch przedziałów wagonu pasażerskiego. Już po kilku stacjach okazało się że jest zbyt mały, bo kolejne rowery stały już na korytarzu. Przez cały dień w przedziałach straszny upał, woda mineralna, leżąca na półce bagażowej prawie się zagotowała. Na rower to niezbyt dobra taka pogoda, ale nic wyboru nie mam. W sumie wolę taki upał, niż deszcz i chłód. Co jakiś czas dosiadają się nowi rowerzyści. Czas płynie sympatycznie. Koło godziny 18 dojeżdżam do Suwałk.

trasa przejazdu

Dzień 1

Suwałki –Becejły – (35 km.)
(Suwałki, Jeleniewo, Becejły)

Jeleniewo      Z Suwałk ruszam znaną mi już trasą na Jeleniewo. Droga dość ruchliwa, ale do zniesienia. W Jeleniewie szybkie zakupy i skręcam w prawo na Becejły. Jedzie się dość przyjemnie. Droga asfaltowa, bardzo spokojna i wygodna. Poza tym odnoszę wrażenie jakbym cały czas jechał lekko z górki ;). Super. Po drodze ładne widoki na pobliskie jeziorka położone nieckach dolinek. Po dość relaksacyjnej jeździe docieram do Becejłów i od razu kieruję w lewo na schronisko młodzieżowe znane mi z poprzedniej imprezy pt. „Polska egzotyczna”. Po chwili - ups... schronisko obstawione rusztowaniami. No ładnie, - myślę sobie. Pierwszy nocleg trza będzie spędzić w lesie, bo pewnie nieczynne. Dzwonię na numer telefonu z kartki przyczepionej do drzwi wejściowych i.... bingo - schronisko jest czynne. Po kilku minutach przychodzi opiekunka szkoły. Płacę za nocleg 10 zł i idę kupić coś do jedzenia. Kolacja, szybka kąpiel i idę spać.

litwa białoruś

dzień 2

Becejły – jezioro Dusio – (65 km.)
(Becejły, Ogrodniki, Sangruda, Mockava, Budvietis, Varnakaupis, Rudamina, Verstamina, Pirga, Dusio)

Rudamina      O siódmej rano budzi mnie hałas. To budowlańcy zaczynają robotę, - nic, czas wstawać. Na zewnątrz świeci piękne słońce.
Jem śniadanie i opuszczam komfortowy nocleg. Zastanawiam się chwile nad wariantem trasy i ostatecznie ruszam nieco okrężną (lecz spokojniejszą) drogą w stronę przejścia granicznego w Ogrodnikach. Niestety droga dość trudna. Wiele rozjazdów i rozgałęzień. Moja mapka w skali 1:100 000 okazuje się niezbyt dokładna i trochę pobłądziłem. Ostatecznie szczęśliwie wyjeżdżam na asfalt, około dwóch kilometrów od przejścia granicznego. Mijam dłuuugą kolejkę tirów.. Błyskawiczna odprawa i już jestem na Litwie. Jadę jeszcze jakieś dwa kilometry główną drogą i skręcam w prawo na miejscowość Sangruda. Droga przeważnie szutrowa i niezbyt wygodna, jednak ładne widoki rekompensują te niedogodności. Cały czas słońce strasznie smali. Mijam wioskę Moćkava, i Budvietis - gdzie stoi ładny kościółek. Potem kieruję się na Varnakaupis skąd dojeżdżam do wioski Rudamina. Tuż przed Rudaminą z oddali widać ładny duży kościół. Oglądam zabytek, robię kilka zdjęć i polnymi drogami przez Karuziai docieram do wioseczki Verstamina. Droga dość trudna i łatwo się pogubić. Z Verstaminy dojeżdżam do wioski Pirga. Z przydrożnej studni biorę wodę i skręcam w prawo w kierunku jeziora Dusio. Po około 2 kilometrach przecinam asfaltową drogę i dalej znowu niezbyt wygodną szutrówką dojeżdżam do jeziora. Nad jeziorem duży kopiec na szczycie którego ładny punkt widokowy. Z góry widać ładną panoramę jeziora. Nieopodal kopca ładna polanka z wygodnym dostępem do jeziora. Tu rozbijam namiot. Kąpiel, kolacja i leniuchowanie do zapadnięcia ciemności. No, - jest super.

litwa białoruś

Dzień 3

jez. Dusio – jez. Spindziaus - (111 km.)
(jez. Dusio, Straigunai, Zabrenai, Perecienai, Miroslavas, Alytus, Alove, Zidonys, Kalesninkai, Skraicionys, Pivasiunai, Zaizdrauka, Dusmenys, Onuskis, Tolkiskes, jez. Spindziaus)

Miroslavas      Znowu zapowiada się ładny dzień. Błękitne niebo i piękne słońce zachęca do wstawania. Źrebak pasący się nieopodal, zainteresował się moim namiotem podchodząc do niego z zaciekawieniem. Gdy tylko wychylałem głowę z namiotu, szybko uciekał. Chyba mu się spodobała zabawa, bo powtarzał to klilka razy ;). Koło godziny ósmej zwijam sprzęt i ruszam dalej w stronę Straigunai. Droga prowadzi wzdłuż jeziora dość wygodną szutrówką. Po drodze żadnych samochodów. Z lewej strony od czasu do czasu widać piękną taflę jeziora. W wiosce Zabrenai zaczyna się wygodny, równy asfalcik. Podkręcam nieco tempo. Tuż za miejscowością ładny kościółek. Obok wiele dużych rzeźb niewiadomego pochodzenia. Nieco objeżdżam jeziorko i docieram do miejscowości Metelio. Tu przy miejscowym spożywczaku, krótki postój obiadowy. Po chwili odpoczynku zjeżdżam do jeziorka. Jadąc wzdłuż brzegu jeziora Metelio niezbyt wygodną szutrówką, docieram do drogi asfaltowej. Tu skręcam w prawo w kierunku wioski Parecienai a potem dalej na Miroslavas. Tutaj piękny, duży zabytkowy kościół. Około kilometra za Miroslavas wjeżdżam na bardzo ruchliwą drogę w kierunku Alytus. Podkręcam mocno tempo, by jak najszybciej dojechać do miasta. Jedzie się niezbyt przyjemnie. Duży ruch samochodów. Nierzadko mijają mnie wielkie rozpędzone tiry. Raczej proponował bym ominąć tą drogę i wypróbować inną trasę (choć trudno znaleźć rozsądną alternatywę), W Alytus, niedojeżdżając do centrum miasta kieruję się w stronę mostu na Niemnie. Po drodze robię sobie godzinny postój obiadowy w jednej z przydrożnych restauracji, po czym ruszam dalej. Mijam Niemen i po około 2 kilometrach skręcam w prawo w kierunku wioski Alove. Tutaj oglądam zabytkowy kościółek i ruszam na północ, w kierunku miejscowości Zidonys. Po przejechaniu drogi Alytus – Daugai wjeżdżam na spokojną, choć niezbyt wygodną szutrówkę. Słońce pali niemiłosiernie. Co jakiś czas przystaję w cieniu, by się nieco ochłodzić. Droga bardzo przyjemna. Prowadzi wzdłuż pól i łąk mijając od czasu do czasu niewielkie kompleksy lasów. Mijam Zidonys, potem Kalesninkaj. Co jakiś czas pytam o drogę, gdyż nie ma żadnych oznaczeń, czy tabliczek informacyjnych. W Skraicionys wjeżdżam na szeroki, wygodny asfalt i skręcam na wschód, w kierunku Juncionys i dalej na Pivasiunai. Jedzie się rewelacyjnie. Wiatr w plecy, samochodów bardzo niewiele. Zacząłem się nawet zastanawiać, po co zrobili tak szeroką i wygodną drogę asfaltową skoro tak mało aut z niej korzysta. W Pivasiunai ładny stary kościółek na wzgórku. Na jego zboczach duży cmentarz okalający wzgórze. Jadę dalej. Po drodze mijam miejscowość Zaizdrauka, Dusmenys, i dojeżdżam do wioski Onuskis. Tu podziwiam wielki piękny kościół o dość niespotykanym kształcie. Dziwne, że w tak małej wioseczce wybudowano tak wielki kościół. W miejscowości Biciunai skręcam w lewo i niezbyt wygodną szutrówką jadę w kierunku jeziora Vilkoksnio. Tuż przed wioską Tolkiskes przy niezbyt szybkim zjeździe z górki, strzela mi szprycha w tylnym kole. Co za niefart. Brakowało jakieś 200 metrów do asfaltu. Robi się późno. W przydrożnej rzeczce (a raczej strumyku) wpływającej do jeziora Vilkoksnio, myję się i powoli, jadę dalej poszukać dobrego miejsca na biwak. Po drodze częstuję się przydrożnymi smacznymi papierówkami. Zaczyna się ściemniać. Czasu na przygotowanie noclegu, coraz mniej. Po dojechaniu do jeziora Spindziaus skręcam w prawo i tuż nad jeziorem w środku lasu rozbijam namiocik. Wszędzie cicho. Chyba w okolicy jestem jedynym człowiekiem. Powoli odczuwam zmęczenie. Z ulgą wyciągam się na równej podłodze mojego namiociku i spokojnie zasypiam.

litwa białoruś

Dzień 4

jez. Spindziaus–Trakai - Wilno – (35 km + train)
(Spindziaus, Streva, Bagdononys, Trakai, Wilno)

Troki      Od rana świeci piękne słońce. Po śniadaniu, wymieniam pękniętą szprychę, zwijam namiot i ruszam w kierunku Trakai. Po około 2 kilometrach dojeżdżam do dość ruchliwej drogi Prienai – Wilno. Mocno przyspieszam. Po około 3 kilometrach dojeżdżam do miejscowości Streva, gdzie skręcam w lewo w spokojniutką szutrówkę. Droga bardzo ładna i widokowa, choć dość trudna, bo mocno pagórkowata. Spore różnice wzniesień, często zmuszają do zejścia z roweru i krótkiego spacerku pod górę. Ładne widoki rekompensują te niedogodności. Naprawdę trasa godna polecenia. Po drodze niewielkie fragmenty lasu, rozległe pola i łąki na pagórkowatym terenie. W dole urokliwe czyste jeziorka. W wiosce Bagdononys pojawił się wygodny asfalt. Radość nie trwała jednak długo. Tuż za wioską znowu szutrówka. Po jakimś czasie dojeżdżam do upragnionego asfaltu i skręcam w prawo w kierunku miejscowości Trakai. Droga niezbyt ruchliwa. Za to lekko pod wiatr. Słońce cały czas praży niemiłosiernie. Po drodze tuż przed Trokami ładne widoki na rozległe doliny z błękitnymi jeziorkami. Dojeżdżam do Trakai. Tu idę na obiad do jednej z przydrożnych restauracji. Zamawiam moje ulubione ziemniaczane specjały i odpoczywam. Po obiedzie ruszam do zamku. Tu ludzi jak zwykle „mnogo”. Robię kilka fotek z zewnątrz. Do środka nie wchodzę, bo już tam byłem dwa razy. Słońce nie przestaje smalić. Postanawiam ostatnie 30 km do Wilna podjechać pociągiem. Raczej niewiele stracę, gdyż droga do stolicy bardzo ruchliwa i niebezpieczna, a jakiegoś sensownego objazdu nie znalazłem. Podjeżdżam na dworzec. Pociąg dopiero za 3 godziny. Nawet budynek niewielkiego dworca jeszcze zamknięty. Tuż obok dworca, przy pobliskich krzakach odnajduję trochę cienia, więc wyciągam się na trawie i lekko odlatuję. Po około godzince leżakowania podjechała parka szwedów na rowerach pytając o drogę do zamku. Około godziny 17 podjechał pociąg. Niestety peron dość niski i dość trudno wpakować rower do wagonu. 15 minut przed odjazdem pociągu, zjawia się znajoma parka szwedów. Wymieniamy uśmiechy. Okazuje się że oni również postanowili odpuścić sobie ruchliwą drogę do Wilna. Wymieniamy się wrażeniami z podróży po Litwie. Pociąg rusza. Podczas rozmowy czas płynie szybko. Nie spostrzegłem nawet kiedy wjechaliśmy na dworzec w Wilnie. Żegnam się z poznanymi turystami i ruszam na nocleg.

litwa białoruś

Dzień 5

Wilno – rzeczka Łosza - (86 km.)
(Wilno, Lavoriskes, Trokieniki, Vorona, Borniany, Gierwaty, rz. Łosza)

Wilno - Ostra Brama      Przed wyjazdem z Wilna miałem dylemat które przejście graniczne wybrać, by nie okazało się że przejazd na rowerze jest niemożliwy. Zaryzykowałem i ruszyłem nieco dłuższą ale spokojniejszą trasą na Sumskas i dalej na Lavoriskes. Po drodze odwiedzam „Ostrą Bramę” i cmentarz na Rossie. Droga dość wygodna, asfaltowa, o niezbyt dużym natężeniu ruch. Po kilkunastu kilometrach, w miejscowości Kena skręcam w lewo i kieruję na Lavoriskes. Przed Lavoriskes, już z oddali widać wieżę ładnego kościoła. Oczywiście nieomieszkam obejrzeć ;). Obok kościoła pamiątkowa tabliczka w języku polskim. Po chwili ruszam dalej w stronę przejścia granicznego. Droga spokojna i o dziwo o dość nikłym ruchu samochodowym. Czyżby nikt nie jeździł na Białoruś? Po około 5 kilometrach jestem już na granicy. Fajnie, „miałem nosa”. Okazało się że jest to również przejście piesze, więc z przejazdem rowerem nie miałem najmniejszych problemów. Litewska celniczka nieco zdziwiona moją samotną podróżą spytała po rosyjsku: -„na Białoruś tak sam? Nie boisz się?” - „Boję się” – odpowiadam, „ale bardzo to lubię”. Uśmiechnęła się i życząc dobrej podróży podniosła szlaban. Po kilkudziesięciu metrach jeszcze kontrola białoruska. Już z daleka czułem na sobie wzrok białoruskiego celnika. Hmm... myślę sobie, - chyba nie będzie chciał rozpakowywać mi bagażu. Sprawdza dokumenty. Wypytuje o cel podróży trasę i takie tam. Dostaję jakieś kwity do wypełnienia. Widząc moje zakłopotanie pomaga mi w ich wypełnieniu. Przygląda się moim bagażom, jakby nie był pewien, czy może by ich nie sprawdzić, bo a nuż coś wiozę. Po kilku minutach ruszam dalej, by po 100 metrach znowu się zatrzymać przy kolejnym szlabanie. Nie wiem o co chodzi. Celnik każe oddać jeden papierek i pozwala jechać dalej. Białoruś. Uff, znowu na Białorusi.
Ruch samochodów praktycznie żaden. Jadę wygodnym asfaltem, rozglądając się na boki. Dookoła lasy, łąki, pusto i cicho. Fajnie ;). Za wioską Slobodka, skręcam nieco w lewo w kierunku wioski Trokieniki 1. W wiosce jakiś zaniedbany radziecki pomnik. Naprzeciw zabytkowy dom Bogusza Szyszko (jakiś pisarz chyba) – obecnie biblioteka. Tuż obok ładnie wyglądająca szkoła dla dziewcząt, a nieopodal pomnika, bardzo ładna stara, zabytkowa stajnia, lub kuźnia. Szkoda tylko, że trochę zaniedbana. Mogła by tu powstać klimatyczna knajpka. Po zrobieniu kilku fotek, ruszam dalej w kierunku wioski Vorona. Tutaj też znajduje się bardzo ładny odrestaurowany stary kościółek św. Grzegorza. Naprawdę super. Po obejrzeniu kościółka z zewnątrz (niestety był zamknięty) ruszam dalej wygodnym asfaltem w kierunku miejscowiści Borniany. W Bornianach ładny, stary barokowy kościół, oraz zabytkowa wieża na wysepce pobliskiego jeziora. Niestety akurat trafiłem na wesele, które obywało się na wyspie i zwodzony mostek był podniesiony. Trochę szkoda, ale trudno. No nic, ruszam dalej w kierunku wioski Gierwiaty. W Gierwatach bardzo ładny stary kościółek, niestety akurat był odrestaurowywany i dookoła obstawiony był rusztowaniami. Jest już późne popołudnie i powoli myślę o noclegu. Kilka kilometrów za Gierwatami, przed mostem na rzeczce Łosza skręcam w lewo i na niewielkiej polanie z dogodnym dostępem do wody rozbijam namiocik.
Wieczorkiem niespodziewanie zerwał się duży wiatr i nieco posiłował się z moim namiocikiem. Na szczęście dobrze był zamocowany. Po 2 godzinkach wiania, wiatr się uspokoił. Ale to nie był jeszcze koniec. Nawet nie przypuszczałem że nagoni on dużą ulewę która przyszła około północy . Deszcz tak walił, że tylko patrzałem kiedy zrobi mi dziurę w dachu ;-). Z tego wszystkiego za późno się zorientowałem że buty zostały na zewnątrz. No nic, już po ptakach. Może rano wyschną . Gdy już okazało się że namiocik nie przecieka, wyciągnąłem się wygodnie i w głośnym szumie kropli deszczu bijących o ścianki namiotu nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

litwa białoruś

Dzień 6

rz. Łosza – Postarini - (36km.)
(Łosza, Rimczuny, Staraya Rudnia, Żodiszki, Malinowaja, Bipki, Postarini)

Żodiszki - wnętrze koscioła      Ranek obudził mnie pięknym słońcem. Nawet buty które zapomniałem schować do namiotu już wyschły. Koło godziny 10 zwijam namiocik i ruszam w kierunku wioski Rimczuny, i dalej na wioskę Staraya Rudnia. W Rimczunach kończy się asfalt i dalej już cały czas przez las dość wygodną drogą szutrowa. Jedzie się całkiem przyjemnie. W okolicy ani żywej duszy. Po drodze kilka leśnych rozjazdów, które nie były zaznaczone na mojej mapie. W międzyczasie mijam 5 osobową rodzinę grzybiarzy/jagodziarzy, która właśnie spożywała posiłek, rozkładając wszystkie wiktua na masce brudnego samochodu odizolowane gazetą. Dla pewności pytam się ich o drogę. Okazuje się, że kierunek prawidłowy. Fajnie, bo już zacząłem powątpiewać w mój zmysł wytyczania prawidłowej drogi na podstawie słońca i takich tam. Około godziny 15 pogoda jakby zaczęła się psuć. Po dłuższej jeździe szczęśliwie dojeżdżam do wioski Staraya Rudnia i stąd kieruje się na wioseczkę Żodiszki. W Żodiszkach ładny polski kościółek, a nieopodal niewielka cerkiewka. W pobliskim sklepie robię sobie dwudziesto minutowy postój obiadowo kolacyjny. Po posiłku oglądam kościółek (fajnie, nawet msze są tutaj odprawiane w języku polskim). Po jego obejrzeniu ruszam w kierunku wioski Malinowaja i dalej na Bipki. W okolicy wioseczki Postarini postanawiam przenocować.

litwa białoruś

Dzień 7

Postarini – Świr – (21 km.)
(Postarini, Wiszniewo, Swir)

Swir - kościół      Rankiem pogoda nie wydaje się zbyt ładna. Pada mżawka. Chmm.. chyba kończą się powoli upały. Koło południa niebo zaczęło się przecierać i postanowiłem jechać dalej. O godzinie 13 zwijam manele i skrótami, przez pola ruszam w kierunku wioski Wiszniewo. Już po kilkunastu minutach, po minięciu niewielkiego zagajnika, w oddali widać bryłę dużego kościoła w Wiszniewie. Po dotarciu do asfaltu skręcam w lewo i idę zobaczyć kościół. Niestety zamknięty. Jest bardzo ładny, a jego ogrom robi wrażenie. Znowu zaczynam się zastanawiać nad jego historią, czemu jest tak duży i kto go wybudował. Nieopodal kościoła stary cmentarz z wieloma polskimi grobami. Ruszam dalej w kierunku wioski Świr. Niestety asfalt za Wiszniewem się kończy i znowu trzeba jechać po szutrowej drodze. Jedzie się niezbyt komfortowo. Brak samochodów i ładne widoki na jeziorko po prawej stronie jakoś pozytywnie nastrajają. Droga powoli zaczyna mi się dłużyć. Po kilku kilometrach niezbyt wygodnej jazdy, dla odmiany prowadzę rower. Nade mną suną ciemne chmury, z których od czasu do czasu pada lekka mżawka. Po kilkunastu kilometrach spacerojazdy docieram do miejscowości Świr. Idealne miejsce na nocleg odnajduję nad niewielką rzeczką wypływającej ze świrskiego jeziora. Jest to chyba wiejska plażyczka z doskonałym dojściem do niezbyt głębokiej wody. Ładny trawnik, i...... drewniany kibelek. Miejscowość ma charakter letniskowy, jednak nie widzę tu jakiś wielkich grup wypoczywających turystów. W Swirze wielki bardzo ładny kościół, oraz duży kopiec niewiadomego pochodzenia, z którego ładny widok na okolicę.

litwa białoruś

Dzień 8

Świr – Gołubyje Oziera – Świr – (36 km.)
(Swir, Kurkuly, Komarowo, Grumbinienty) Gołubyje Oziera - mapka

     Dzisiaj postanawiam obejrzeć rezerwat Gołubyje Oziera. Trochę mi nie po drodze, więc zostawiam większość swojego ekwipunku w jednej z chat i „na pusto” ruszam w kierunku rezerwatu. Pogoda niezbyt mi się podoba. Na niebie wiszą ciężkie chmury jakby miało zaraz padać. Po około 18 kilometrach docieram na miejsce. Rezerwat położony jest w środku lasu z dala od ludzkich osad. Jego charakterystyczną cechą jest „prawie dziewiczość”. Niestety dużym minusem jest brak oznaczeń pokazujących kierunek zwiedzania i niestety bardzo łatwo w nim zabłądzić (ja błądziłem ponad godzinę mimo iż miałem zdjęcie mapy zrobione przed wejściem).Na terenie zero ludzi, jakby nikt tutaj nie przyjeżdżał. Pod koniec zwiedzania, spotkałem białoruską parkę na rowerach. Na terenie rezerwatu liczne ścieżki przyrodnicze i ładne jeziorka. O dziwo, w pobliżu jeziorek są wyznaczone miejsca biwakowe! Na kąpiel polecam czyściutkie jeziorko Glublia z pomostem i niewielką skocznią. Naprawdę woda kryształ. Po dłuższym błądzeniu wyszedłem w końcu na główną drogę. Uff miałem trochę szczęścia, bo w tym momencie zaczęła się ulewa. Przed wejściem do rezerwatu jest niewielka budka kryta słomą w której schroniłem się przed deszczem. W kilku miejscach przecieka, ale i tak jest dobrze. Po godzince deszcz przestał padać i ruszyłem w drogę powrotną w kierunku miejscowości Swir.

litwa białoruś

Dzień 9

Świr – (0 km.)

     Właściwie nic ciekawego. Od rana, przez cały dzień pada deszcz. Próbuję przeczekać. - może jutro będzie lepiej.

litwa białoruś

Dzień 10

Świr – Narocz - (61 km.)
(Swir, Zaswir, Szemietiewo, Prońki, Narocz)

jez. Narocz      Od rana znowu pada deszcz. Zaczynam się niepokoić o dalszy ciąg imprezki. Koło południa wypogadza się i postanawiam ruszyć dalej, w kierunku jeziora Narocz. Po kilku kilometrach docieram do miejscowości Zaświr gdzie stoi piękny kościół z 18 wieku. Tuż obok kościoła ładny drewniany dom (obecnie biblioteka). Po chwili odpoczynku ruszam dalej, by po około 7 kilometrach zrobić kolejny krótki postój w wiosce Szemietiewo. Tu również ładny zabytkowy kościółek na niewielkim wzgórku. Obok prawdopodobnie ruiny starego dworku lub folwarku i wielkie stawy rybne. Po zrobieniu kilku zdjęć ruszam dalej. Jadę cały czas wygodnym asfaltem o nikłym ruchu samochodowym. Można jechać na skróty przez las, ale droga niezbyt wygodna. Wybieram jazdę nieco naokoło, lecz po asfalcie.
Dopiero po około 9 kilometrach skracam sobie nieco drogę i odbijam w lewo na wioskę Prońki. W Prońkach kilkanaście starych chat. Przy niektórych domach, na ławeczkach obok płotu siedzą babuszki i obserwują wszystko co się dzieje na jedynej tu drodze dzielącej wioskę na pół. Ech... - myślę, "tutaj czas płynie wolniutko" ;-). Około 200 metrów za wioseczką po lewej stronie jakiś stary cmentarz zarośnięty trawą. Próbuję odczytać napisy z nagrobków i o dziwo ani po rusku ani po polsku. Ciekawe, wygląda mi to na niemiecki. Po krótkim odpoczynku ruszam dalej. Dojeżdżam do krzyżówki, skręcam w lewo i ruszam na Narocz. Po drodze mijam kilka ośrodków wczasowych. Wjeżdżam do turystyczno wczasowej części Narocz. Położenie bardzo ładne. Dookoła lasy, czyste jezioro. Bez specjalnego przekonania próbuję zorientować się w cenach noclegu w tutejszym ośrodku wczasowym (coś w rodzaju naszego domu turysty). Nie zdziwiłem się nawet, gdy facet powiedział że cena dla innostrańców to 30 dolarów za noc. Coś tam mówi, że niby warunki komfortowe itp. Ja z rozbrajającą szczerością się uśmiecham. Chyba wyczuł moje lightowe podejście do oferty, bo po chwili stwierdził, że faktycznie to chyba za drogo. Ruszam dalej w stronę pola namiotowego położonego nieco za miejscowością na północnej części jeziora. Już z daleka czułem, że nie zagrzeję tu miejsca. Spore tłumy rozkrzyczanych turystów, oraz głośna muzyka płynąca z różnych miejsc pola biwakowego skutecznie zniechęciły mnie do zatrzymania się tutaj na noc. Robię krótki postój nad jeziorem i ruszam szukać miejsca na obóz. Jakieś 2 km za kurortem skręcam w las i dość szybko znajduję ładną, równą trawę pod namiocik. Szybko stawiam domek i powoli zaczynam się urządzać. Dookoła cisza, tylko w oddali co jakiś czas słychać przejeżdżający samochód. No, wreszcie można odpocząć.

litwa białoruś

Dzień 11

Narocz - Postawy – Lida – (33 km. + train)
(Narocz, Kraski, Bierieńki, Falewiczi, Rubież, Dworczany, Postawy)

Rubież      Pogoda średnia. Niebo zachmurzone, jakby zaraz miało padać. Zwijam namiotu ruszam w kierunku miasteczka Narocz. W centrum miejscowości oglądam ładny kościół i zabytkową niewielką cerkiewkę. Po chwili ruszam dalej, dość wygodną szutrówką w kierunku wioski Kraski. Po około 6 kilometrach dojeżdżam do ruchliwego asfaltu. Znowu przyspieszam tempo, by po 2 kilometrach w miejscowości Biereńki skręcić w lewo w kierunku miasta Postawy. Droga wprawdzie szutrowa, ale jedzie się bardzo przyjemnie. Samochodów prawie wcale, dookoła łąki i lasy. Jadę przez wioski Falewiczi, Rubież i Dworczany. Chmury na niebie coraz czarniejsze. W Rubieży łapie mnie deszcz. Na szczęście w wiosce jest wiata ichniejszego PKS-u. Trochę dziurawa, ale zawsze to lepiej niż pod drzewem. Po pół godzinie deszcz ustaje i ruszam dalej. Niebo cały czas zasłonięte chmurami i jakby robi się coraz chłodniej. Tuż za wioską, przy drodze stoi wielki znak z napisem w kilku językach informującym o strefie przygranicznej. „Poruszanie się jest dozwolone tylko na podstawie specjalnych przepustek”. W mgnieniu oka przypomina mi się przygoda sprzed kilku lat z białoruskimi pogranicznikami w Puszczy Białowieskiej. Chwila wahania i... ruszam dalej. Znowu zaczyna padać deszcz. Rozważam opcję skrócenia imprezy i zakończenia tego etapu w Postawach. Na Brasław jeszcze daleko a ostatni najbliższy dworzec kolejowy jest właśnie w Postawach. Trochę szkoda, ale chciał bym, pojeździć nieco po jeziorach brasławskich, a w taką pogodę nie będzie to specjalnie przyjemne. Będzie argument by znowu powrócić na Białoruś.
Dojeżdżam do miasteczka Postawy. Tu ładna duża cerkiew, oraz kościół. W centrum kilka zabytkowych budynków. Szybko odnajduję dworzec. Niestety pociąg w kierunku Grodna dopiero za 2 godziny, a co gorsza czekają mnie dwie przesiadki. Co prawda za 4 godziny jest bezpośredni pociąg do Grodna, ale to tzw pasażyrskij i zostały już tylko drogie bilety kupiejne. Wybieram opcję z przesiadkami. Przynajmniej rower będzie łatwiej zapakować do wagonu. Po około 2 godzinach mam pociąg do miejscowości Królewszczyzna, a potem po półtorej godzinki oczekiwania wsiadam do białoruskiego dizla w kierunku miasteczka Lida. Fajnie, zobaczę jeszcze raz zameczek. Koło północy docieram do Lidy. Biorę nocleg w komnacie za 3 dolary i idę spać.

litwa białoruś

Dzień 12

Lida – Grodno – Polska (train)

Lida - zamek      Pociąg mam dopiero o 10.20, więc idę jeszcze zobaczyć zamek nieopodal dworca. W sumie nic się nie zmieniło, od mojego ostatniego pobytu tutaj. Może tylko nieco oprzątnęli śmieci dookoła zamku. Robię kilka fotek i wracam na dworzec. Pociąg już podstawiony. Kupuję trochę jedzenia na drogę i pakuję się do środka. Podróż nieco się dłużyła. Wreszcie po kilku godzinach dotarłem do Grodna. Pociąg do Kuźnicy za trzy godziny. Przy odprawie znowu spięcie z celnikiem, z powodu braku registrowki. Celnik z budki paszportowej zabrał paszport i zadzwonił po naczelnika. Naczelnik dość dobrze mówiący po Polsku zaczął wypytywać mnie o szczegóły przejazdu (skąd, dokąd, dlaczego, ile dni, w jakim celu itp. Itd.) Cośtam liczył na palcach. Okazał się w porządku, bo chyba rzeczywiście przekonałem go do mojego typowo turystycznego celu przyjazdu. Zaczął mówić że powinienem się rejestrować, bo u nich takie przepisy i biurokracja. Ostatecznie powiedział celnikowi w budce by oddał mi paszport, mówiąc żeby to było ostatni raz (myślę sobie „w tym roku na pewno” ;). Bezproblemowa odprawa w Kuźnicy i po 30 minutach jadę dalej w kierunku Białegostoku. Tu tradycyjnie nocleg na dworcu, a rankiem o godzinie piątej siedzę już w pociągu bezpośredniej relacji Białystok – Szczecin.
Wieczorkiem już w domku.

Podsumowując

Jestem bardzo zadowolony z wyjazdu.
Mimo tego, iż nie przejechałem całej zaplanowanej trasy, to ten krótki czas pobytu na magicznym wschodzie sprawiło mi wiele frajdy.
Moje wyobrażenia, oraz praktycczna wiedza o dawnych kresach znacznie się ubogaciła. Co najważniejsze jednak, wyjazd ten pozwolił prawdziwie wypocząć (mimo iż fizycznie czasem czułem się zmęczony). Już nie mogę się doczekać następnego wyjazdu.
Przede mną kolejny plan, - pojezierze brasławskie. Być może już w najbliższe lato :-).



Jeżeli masz ochotę zobaczyć nieco więcej zdjęć z mojego wyjazdu, to zapraszam tutaj